Pamiętam rozmowy z samorządami
oraz w ramach Grupy Kapitałowej, które prowadziłem po uchwaleniu w grudniu 2010
r. ustawy o Publicznym transporcie zbiorowym.
Narzekaliśmy wtedy na zapaść i
dewastację drogowych przewozów pasażerskich, dziką konkurencję itd. Mieliśmy
nadzieję, że nowa ustawa ucywilizuje rynek, pozwoli podnieść jakość
świadczonych usług, utrzymać nierentowne a potrzebne społecznie linie i ukróci
dzika konkurencję. Mówiliśmy jednocześnie, że ustawa ma 3 duże wady (oprócz
paru mniejszych):
1)
6 letni okres przejściowy na przygotowanie się
samorządów – w naszej ocenie zbyt długi. Obawialiśmy się że część samorządów
„prześpi” problem (co się notabene potwierdziło i skutkowało wydłużeniem okresu
przejściowego o rok) a w między czasie będzie następowała dalsze degeneracja
tego rynku i upadłość kolejnych PKS`ów,
2)
wprowadzenie zakazu przyznawania prawa wyłącznego (jest
to ewenement w skali UE) co pozbawiło samorządy ważnego narzędzia zapewnienia
przewozów użyteczności publicznej na liniach o małej rentowności i stawia znak
zapytania nad opłacalnością wielu umów z Operatorami,
3)
pozbawienie dopłat do biletów ulgowych z budżetu
państwa gmin miejsko-wiejskich.
Niestety prace w Ministerstwie
Infrastruktury i Budownictwa nie zmierzają w celu usunięcia tych wad lecz mogą
wprowadzić nowe, tj. m.in:
1)
wprowadzenie zasady, że przewozy o użyteczności
publicznej będą mogły być tworzone przez Organizatorów wyłącznie na liniach nie
obsługiwanych przez przewoźników komercyjnych (którzy jeżdżą tylko na liniach
rentownych) skutkowałoby totalną zapaścią w transporcie publicznym, gdyż
samorządy w większości nie mają środków finansowych na realizację nierentownych
przewozów,
2)
wprowadzenie przewoźnikom komercyjnym możliwości
ubiegania się o rekompensatę z tytułu stosowania ulg ustawowych, skutkowałoby
że większość samorządów nadal w ogóle nie pełniło by funkcji Organizatora,
3)
wprowadzenie możliwości wysiadania pasażerów poza
przystankami. No cóż chyba ktoś nie pomyślał o zagrożeniach jakie to będzie
stwarzał i paraliżu w komunikacji miejskiej.
Natomiast jeden pomysł jest
ciekawy ale zaproponowany w najgorszej możliwej formie.
Pamiętam jak postulowaliśmy parę
lat temu możliwość, by samorządy mogły odmówić udzielenia zezwolenia na linię
parę minut przed linią już istniejącą, przy jednoczesną likwidacją praktyką
nieudzielania zezwoleń pod wymówką, że obecne kursy uniemożliwiają dostęp do
infrastruktury przystankowej. Natomiast pomysł by nowe kursy były możliwe tylko
w połowie przedziału czasowego między kursami już istniejącymi jest szczerze
mówiąc kuriozalny. A co jeśli jest tylko
1 kurs dziennie np. o 11:00. Drugi może być tylko o 23?
Oczywiście przedmiotowa ustawa
wymaga pewnych poprawek ale na pewno nie takich jak proponuje Ministerstwo. Mam
nadzieję, że zmiany będą wynikiem dyskusji ekspertów, samorządów, przewoźników
i organizacji np. IGKM. Ale przede wszystkim będą uwzględniać interes nas
pasażerów.