O ile prawnikiem jestem i z wykształcenia i z racji wykonywanego zawodu radcy prawnego, o tyle z zarządzania jestem czystym praktykiem. No dobra kursu do egzaminu na kandydatów do Rad Nadzorczych, studium miniMBA i przeczytanych książek nie licząc.
Książka "Zarządzanie - Teoria i praktyka w pigułce" to tak naprawdę skrypt dla studentów w ramach przedmiotu "Podstawy Zarządzania". Jest krótko i na temat.
Jak ktoś studiował zarządzanie to powinien to znać.
Jak ktoś siedzi w zarządzaniu to też powinien to znać.
Ponieważ trochę w zarządzaniu siedzę, to niczego nowego się nie dowiedziałem, za to powtórzyłem sobie trochę teorię. Książka nie była droga, a przeczytałem ją szybko. Ponieważ mam e-book'a to miejsca na półce nie zajmuje.
W teście śpiocha książka nie wypadła źle. Nie uśpiła mnie. Może dlatego, że czytałem ją sobie w wolnych chwilach po 1-2 rozdziały.
Dla kogo jest ta książka?
Dla studentów albo dla osób nie zajmujących się zarządzaniem a ciekawych co to jest.
Książkę oceniam na 4- (w szkolnej skali 1-6).
I tyle o książce.
Teraz chciałbym się podzielić pewną refleksją. Czytając książkę wyszło mi, że osoba która kończy zarządzanie powinna wiedzieć, że:
1) jest wiele metod zarządzania i wiele narzędzi. A sporo menedżerów zna i używa tylko jednej,
2) jest wiele szkół ekonomicznych, a ekonomia to nauka społeczna a nie ścisła. Do tego cały czas powstają nowe teorie ekonomiczne. A sporo menadżerów ceni tylko neoliberalizm a wszystko inne nazywa błędnie socjalizmem.
Do tego głosi fałszywe tezy, że w ekonomii są aksjomaty. Co gorsze zdarzają się osoby z tytułem profesora głoszący takie farmazony.
Naprawdę tego nie rozumiem.